(...) W tej samej chwili na schodach werandy ukazała się Mama
Muminka.
- Co wy wyprawiacie, dzieciaki? - zawołała.
- Przestańcie zaraz się bić!
- Tłuką Króla Kalifornijskiego - szlochała Panna
Migotka. - Dobrze mu tak!
Muminek wydostał się spod gromady napastników zmęczony i
zły.
- Mamusiu! - zawołał. - To oni zaczęli!
Trzech na jednego! To niesprawiedliwe!
- Ja też tak uważam - powiedziała z powagą Mama Muminka. - A
ktoś ty właściwie taki, zwierzaczku?
- Przestańcie już z tą głupią zabawą! - krzyknął Muminek. -
Nie jesteście ani trochę zabawni! Jestem Muminek, a ty jesteś moją mamusią. I
już!
- Nie jesteś Muminkiem - zaprzeczyła Panna Migotka z
pogardą. - On ma małe, ładne uszki, a twoje wyglądają jak uchwyty od wielkiej
kadzi!
Oszołomiony Muminek chwycił się za głowę i natrafił na parę
ogromnych, pomarszczonych uszu.
- Ależ ja jestem Muminek! - krzyknął rozpaczą. - Czy mi nie
wierzycie?
- Muminek ma zgrabny, nieduży ogonek, a twój wygląda jak
szczotka kominiarska! - krzyknął Migotek.
Ach, również i to było prawdą! Muminek pomacał się z tyłu
drżącą łapką.
- Masz oczy jak talerze! - wrzasnął Ryjek.
- Muminek ma małe, miłe oczka.
- Otóż to właśnie! - potwierdził Włóczykij.
- Jesteś oszustem - zadecydował Paszczak.
- Czy nikt mi nie uwierzy? - wybuchnął Muminek. - Przyjrzyj
mi się dobrze, mamusiu, musisz przecież poznać swego Muminka.
Mama Muminka spojrzała na niego badawczo.
Patrzała długo w jego wielkie, wystraszone oczy, po czym
powiedziała spokojnie:
- Tak, ty jesteś Muminek.
Zaledwie to powiedziała, Muminek zaczął się przeobrażać.
Oczy, uszy i ogon zaczęły mu się kurczyć, a nos i brzuszek rosnąć. I oto mieli
go przed sobą w jego zwykłej postaci!
- Chodź, niech cię ucałuję - powiedziała mama. - Widzisz, ja
zawsze poznam swojego małego Muminka, cokolwiek by się zdarzyło (...)
Fragment książki W dolinie Muminków, rozdział II
-------------------------------------------------------------------------------------------------------
– Mamusiu – szepnął Muminek. – Co jej się stało, że
zrobiła się taka zła?
– Kto?
– Buka. Czy ktoś jej dokuczył i dlatego jest taka?
– Tego nikt nie wie – odparła Mama wyciągając ogonek z
wody. – Może dlatego jest taka, że nikt nic nie zrobił. To znaczy, nikt nie
zainteresował się nią. Ale ona chyba tego nie pamięta i nie rozmyśla na ten
temat. Buka jest jak deszcz, jak ciemność albo jak kamień, który trzeba obejść,
żeby móc iść dalej. Chcesz trochę kawy? Jest w termosie w białym koszyku.
– Teraz nie – odpowiedział Muminek.
– Ona ma małe
żółte oczy, nieruchome jak u ryby. Czy umie mówić?
Mama westchnęła.
– Nie należy rozmawiać z Buką. Lepiej nie mówić ani do niej, ani o niej, bo może zrobić się jeszcze większa i zacznie kogoś gonić. Ale nie rozczulaj się nad nią. Tobie się wydaje, że Buka tęskni za wszystkim, co świeci, a tymczasem ona chce tylko na tym usiąść, żeby zgasło i nigdy więcej się nie zapaliło.
Fragment książki Tatuś Muminka i Morze, rozdział II
-------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Homek Toft nigdy nie wchodził do domu, czekał na
zewnątrz. Czekał, żeby Mama Muminka wyszła na schody.
Niestety; przeważnie zasypiał właśnie wtedy. Tylko
jeden jedyny raz mignął mu jej pyszczek w drzwiach wejściowych, okrągły,
przyjazny pyszczek. Cała Mama Muminka była zresztą okrągła, tak jak mamy
powinny być.
Teraz Toft znowu szedł doliną. Setki razy wędrował
tą samą drogą i za każdym razem przeżywał coraz większe emocje. Nagle szara
mgła przysłoniła cały krajobraz, wszystko zamazało się, widział już tylko
ciemność pod zamkniętymi powiekami i słyszał nieustający jesienny deszcz,
który bił w brezent. Homek próbował wrócić do doliny, ale nie mógł.
W ostatnim tygodniu zdarzyło się to dobrych parę razy
i za każdym razem mgła przychodziła wcześniej. Wczoraj zobaczył ją przy
drewutni, a teraz zrobiło się ciemno jeszcze przed krzakami bzu. Toft wpełzł
głębiej w fałdy płaszcza i pomyślał: „Jutro nie dojdę może nawet do rzeki. Nie
udaje mi się wyobrazić sobie rzeczy tak, żebym mógł je zobaczyć, wszystko się
cofa”.
Drzemał przez chwilę, a gdy obudził się w ciemności,
wiedział już, co zrobi. Opuści łódź Paszczaka, pójdzie do Doliny Muminków,
wejdzie na werandę, otworzy drzwi i powie, kim jest.
Kiedy już to postanowił, zasnął z powrotem i spał
całą noc bez żadnych snów.
Fragment książki Dolina Muminków w Listopadzie
-------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
- Zgnieciesz mnie! - pisnęło cieniutko z koszyka.
- Moja droga - powiedziała Mama Muminka. - Twoja mała
siostrzyczka znów jest w koszyku. Pokłuje się igłami!
- Mi! - zawołała groźnie Mimbla, usiłując wydobyć siostrę ze
splątanego motka włóczki. - Wychodź natychmiast!
Ale mała Mi wczołgała się jeszcze głębiej w motek i znikła
bez śladu.
- Te wszystkie kłopoty są stąd, że jest taka mała - żaliła
się Mimbla. - Nigdy nie wiem, co się z nią dzieje. Czy nie mogłabyś i dla niej
zrobić łódki z kory? Pływałaby sobie w beczce z wodą i wiedziałabym
przynajmniej, gdzie jest.
Mama Muminka roześmiała się i wyjęła z torby kawałek kory.
- Czy myślisz, że to utrzyma małą Mi? - zapytała.
- Na pewno - odparła Mimbla. - Ale zrób także jej z kory
mały pas ratunkowy.
- Czy mogę pociąć motek na kawałki? - krzyknęła mała Mi z
koszyka.
- Proszę bardzo - odpowiedziała Mama Muminka. Siedziała
podziwiając swój okręt i zastanawiając się, czy jeszcze o czymś nie zapomniała.
Nagle przyfrunął skądś wielki, czarny płat sadzy i opadł prosto na pokład.
Mama Muminka podniosła się z westchnieniem.
- To okropność z tą górą ziejącą ogniem - powiedziała.
- Górą ziejącą ogniem? - spytała mała Mi i zaciekawiona
wytknęła głowę z koszyka.
- Tak, jest tu w pobliżu góra, która zaczęła ziać ogniem -
wyjaśniła Mama Muminka. - I sadzą. Od czasu gdy wyszłam za mąż, zachowywała się
spokojnie, a teraz, kiedy akurat rozwiesiłam całą bieliznę do suszenia, znów
zaczyna ziać i wszystko będzie czarne...
- Wszyscy się spalą! - krzyknęła mała Mi radośnie. - I
wszystkie domy, i ogrody, i zabawki, i rodzeństwo - wszystko się spali!
- Głupstwa! - powiedziała Mama Muminka, zgarniając płat
sadzy z pyszczka.
Po chwili wstała i poszła poszukać Muminka.
Fragment książki Lato Muminków, rozdział I
------------------------------------------------------------------------------------------------------------
„Czuje się burzę w powietrzu” - pomyślał Muminek sennie i
podniósł się z mchu. I jak zawsze, gdy szło na zmianę pogody lub o zmierzchu,
albo kiedy poświata na niebie była jakaś dziwna, zatęsknił za Włóczykijem.
Włóczykij był jego najlepszym przyjacielem. Oczywiście Pannę
Migotkę lubił także, ale dziewczyna to już nie to samo.
Włóczykij był pogodny, wiedział mnóstwo różnych rzeczy, ale
nie mówił o nich bez potrzeby. Czasem tylko opowiadał o swoich podróżach i
wtedy odczuwało się rodzaj dumy, jakby się było dopuszczonym do udziału w
jakimś tajnym sprzysiężeniu. Kiedy pojawiał się pierwszy śnieg, Muminek razem z
innymi zapadał w sen zimowy. Włóczykij natomiast wędrował wówczas na południe i
dopiero z nadejściem wiosny wracał do Doliny Muminków.
Tej wiosny nie wrócił.
Muminek czekał na niego od chwili, gdy zbudził się ze snu
zimowego, choć nikomu o tym nie mówił. Kiedy stada ptaków przeleciały nad
doliną, a śnieg na północnych stokach znikł, Muminek zaczął się niecierpliwić.
Tak długo nie czekał nigdy.
Przyszło lato, miejsce nad rzeką, gdzie Włóczykij rozbijał
swój namiot, zarosło trawą i zazieleniło się, jakby nikt nigdy tam nie
mieszkał.
Muminek wciąż jeszcze czekał, choć już nie tak bardzo;
zmęczył się i był trochę rozżalony.
Fragment książki Lato Muminków
-----------------------------------------------------------------------------------------------------------
Wtedy Ryjek uśmiechnął się i bez wahania rzucił w
przepaść wszystko, co niósł. Patrzyli, jak namiot spada, skacząc po skałach;
patelnia dzwoniła niczym fanfara.
- Wspaniale! - zawołał Muminek i wrzucił też garnki,
które narobiły jeszcze większego hałasu. Minęło sporo czasu, zanim ostatni
ucichł w głębi przepaści.
- Lepiej teraz? - spytał Włóczykij.
- Nieeee - jęknął Ryjek i zrobił się blady jak ściana.
- Dostałem zawrotu głowy! - Położył się plackiem na ziemi i nie chciał iść
dalej.
- Słuchaj - powiedział Muminek. - Spieszy nam się.
Muszę jak najprędzej odnaleźć tę małą...
- Wiem, wiem - przerwał mu Ryjek. - Tę twoją głupią
Pannę Migotkę. Nie ruszaj mnie, bo zwymiotuję!
- Zostaw
go. Niech go mdli w spokoju - rzekł Włóczykij. - My sobie tymczasem pozrzucamy
trochę kamieni.
Fragment książki Kometa nad Doliną Muminków