Łączna liczba wyświetleń

sobota, 23 czerwca 2012

Dolina Muminków

Czy Wy też macie czasem ochotę odwrócić się plecami do tego świata i udać się w inny wymiar? Gdzieś, gdzie jest inaczej? Ja dosyć często się tak czuję. Pewnie dlatego uwielbiam literaturę dziecięcą... Chętnie wpadam do Narnii, czasem pojawiam się w Dolinie Muminków. Lubię porządek i równowagę, które tam panują. Wszystko jest takie jasne i oczywiste. Dobro to dobro, a zło - zło. Dlatego czasami mam ochotę przenieść kawałek tamtych , wymyślonych światów - tutaj. Poniżej możecie podziwiać efekty moich pragnień.

(...) W tej samej chwili na schodach werandy ukazała się Mama Muminka.
- Co wy wyprawiacie, dzieciaki? - zawołała.
- Przestańcie zaraz się bić!
- Tłuką Króla Kalifornijskiego - szlochała Panna Migotka. - Dobrze mu tak!
Muminek wydostał się spod gromady napastników zmęczony i zły.
- Mamusiu! - zawołał. - To oni zaczęli!
Trzech na jednego! To niesprawiedliwe!
- Ja też tak uważam - powiedziała z powagą Mama Muminka. - A ktoś ty właściwie taki, zwierzaczku?
- Przestańcie już z tą głupią zabawą! - krzyknął Muminek. - Nie jesteście ani trochę zabawni! Jestem Muminek, a ty jesteś moją mamusią. I już!
- Nie jesteś Muminkiem - zaprzeczyła Panna Migotka z pogardą. - On ma małe, ładne uszki, a twoje wyglądają jak uchwyty od wielkiej kadzi!
Oszołomiony Muminek chwycił się za głowę i natrafił na parę ogromnych, pomarszczonych uszu.
- Ależ ja jestem Muminek! - krzyknął rozpaczą. - Czy mi nie wierzycie?
- Muminek ma zgrabny, nieduży ogonek, a twój wygląda jak szczotka kominiarska! - krzyknął Migotek.
Ach, również i to było prawdą! Muminek pomacał się z tyłu drżącą łapką.
- Masz oczy jak talerze! - wrzasnął Ryjek.
- Muminek ma małe, miłe oczka.
- Otóż to właśnie! - potwierdził Włóczykij.
- Jesteś oszustem - zadecydował Paszczak.
- Czy nikt mi nie uwierzy? - wybuchnął Muminek. - Przyjrzyj mi się dobrze, mamusiu, musisz przecież poznać swego Muminka.
Mama Muminka spojrzała na niego badawczo.
Patrzała długo w jego wielkie, wystraszone oczy, po czym powiedziała spokojnie:
- Tak, ty jesteś Muminek.
Zaledwie to powiedziała, Muminek zaczął się przeobrażać. Oczy, uszy i ogon zaczęły mu się kurczyć, a nos i brzuszek rosnąć. I oto mieli go przed sobą w jego zwykłej postaci!
- Chodź, niech cię ucałuję - powiedziała mama. - Widzisz, ja zawsze poznam swojego małego Muminka, cokolwiek by się zdarzyło (...)

Fragment książki W dolinie Muminków, rozdział II

-------------------------------------------------------------------------------------------------------

– Mamusiu – szepnął Muminek. – Co jej się stało, że zrobiła się taka zła?
– Kto?
– Buka. Czy ktoś jej dokuczył i dlatego jest taka?        
– Tego nikt nie wie – odparła Mama wyciągając ogonek z wody. – Może dlatego jest taka, że nikt nic nie zrobił. To znaczy, nikt nie zainteresował się nią. Ale ona chyba tego nie pamięta i nie rozmyśla na ten temat. Buka jest jak deszcz, jak ciemność albo jak kamień, który trzeba obejść, żeby móc iść dalej. Chcesz trochę kawy? Jest w termosie w białym koszyku.
– Teraz nie – odpowiedział Muminek. 
– Ona ma małe żółte oczy, nieruchome jak u ryby. Czy umie mówić?
Mama westchnęła.
– Nie należy rozmawiać z Buką. Lepiej nie mówić ani do niej, ani o niej, bo może zrobić się jeszcze większa i zacznie kogoś gonić. Ale nie rozczulaj się nad nią. Tobie się wydaje, że Buka tęskni za wszystkim, co świeci, a tymczasem ona chce tylko na tym usiąść, żeby zgasło i nigdy więcej się nie zapaliło. 

Fragment książki Tatuś Muminka i Morze, rozdział II
-------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Homek Toft nigdy nie wchodził do domu, czekał na zewnątrz. Czekał, żeby Mama Muminka wyszła na schody.
Niestety; przeważnie zasypiał właśnie wtedy. Tyl­ko jeden jedyny raz mignął mu jej pyszczek w drzwiach wejściowych, okrągły, przyjazny pysz­czek. Cała Mama Muminka była zresztą okrągła, tak jak mamy powinny być.
Teraz Toft znowu szedł doliną. Setki razy węd­rował tą samą drogą i za każdym razem przeży­wał coraz większe emocje. Nagle szara mgła przy­słoniła cały krajobraz, wszystko zamazało się, widział już tylko ciemność pod zamkniętymi powie­kami i słyszał nieustający jesienny deszcz, który bił w brezent. Homek próbował wrócić do doliny, ale nie mógł.   
                                                                                            
W ostatnim tygodniu zdarzyło się to dobrych parę razy i za każdym razem mgła przychodziła wcześ­niej. Wczoraj zobaczył ją przy drewutni, a teraz zrobiło się ciemno jeszcze przed krzakami bzu. Toft wpełzł głębiej w fałdy płaszcza i pomyślał: „Jutro nie dojdę może nawet do rzeki. Nie udaje mi się wyobrazić sobie rzeczy tak, żebym mógł je zobaczyć, wszystko się cofa”.
Drzemał przez chwilę, a gdy obudził się w ciemno­ści, wiedział już, co zrobi. Opuści łódź Paszczaka, pójdzie do Doliny Muminków, wejdzie na werandę, otworzy drzwi i powie, kim jest.     
Kiedy już to postanowił, zasnął z powrotem i spał całą noc bez żadnych snów.

Fragment książki Dolina Muminków w Listopadzie
-------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
- Zgnieciesz mnie! - pisnęło cieniutko z koszyka.
- Moja droga - powiedziała Mama Muminka. - Twoja mała siostrzyczka znów jest w koszyku. Pokłuje się igłami!
- Mi! - zawołała groźnie Mimbla, usiłując wydobyć siostrę ze splątanego motka włóczki. - Wychodź natychmiast!
Ale mała Mi wczołgała się jeszcze głębiej w motek i znikła bez śladu.
- Te wszystkie kłopoty są stąd, że jest taka mała - żaliła się Mimbla. - Nigdy nie wiem, co się z nią dzieje. Czy nie mogłabyś i dla niej zrobić łódki z kory? Pływałaby sobie w beczce z wodą i wiedziałabym przynajmniej, gdzie jest.                                     
Mama Muminka roześmiała się i wyjęła z torby kawałek kory.
- Czy myślisz, że to utrzyma małą Mi? - zapytała.
- Na pewno - odparła Mimbla. - Ale zrób także jej z kory mały pas ratunkowy.
- Czy mogę pociąć motek na kawałki? - krzyknęła mała Mi z koszyka.
- Proszę bardzo - odpowiedziała Mama Muminka. Siedziała podziwiając swój okręt i zastanawiając się, czy jeszcze o czymś nie zapomniała. Nagle przyfrunął skądś wielki, czarny płat sadzy i opadł prosto na pokład.
Mama Muminka podniosła się z westchnieniem.    
- To okropność z tą górą ziejącą ogniem - powiedziała.
- Górą ziejącą ogniem? - spytała mała Mi i zaciekawiona wytknęła głowę z koszyka.
- Tak, jest tu w pobliżu góra, która zaczęła ziać ogniem - wyjaśniła Mama Muminka. - I sadzą. Od czasu gdy wyszłam za mąż, zachowywała się spokojnie, a teraz, kiedy akurat rozwiesiłam całą bieliznę do suszenia, znów zaczyna ziać i wszystko będzie czarne...
- Wszyscy się spalą! - krzyknęła mała Mi radośnie. - I wszystkie domy, i ogrody, i zabawki, i rodzeństwo - wszystko się spali!
- Głupstwa! - powiedziała Mama Muminka, zgarniając płat sadzy z pyszczka.
Po chwili wstała i poszła poszukać Muminka.

Fragment książki Lato Muminków, rozdział I

------------------------------------------------------------------------------------------------------------
„Czuje się burzę w powietrzu” - pomyślał Muminek sennie i podniósł się z mchu. I jak zawsze, gdy szło na zmianę pogody lub o zmierzchu, albo kiedy poświata na niebie była jakaś dziwna, zatęsknił za Włóczykijem.
Włóczykij był jego najlepszym przyjacielem. Oczywiście Pannę Migotkę lubił także, ale dziewczyna to już nie to samo.                                                                                               
Włóczykij był pogodny, wiedział mnóstwo różnych rzeczy, ale nie mówił o nich bez potrzeby. Czasem tylko opowiadał o swoich podróżach i wtedy odczuwało się rodzaj dumy, jakby się było dopuszczonym do udziału w jakimś tajnym sprzysiężeniu. Kiedy pojawiał się pierwszy śnieg, Muminek razem z innymi zapadał w sen zimowy. Włóczykij natomiast wędrował wówczas na południe i dopiero z nadejściem wiosny wracał do Doliny Muminków.
Tej wiosny nie wrócił.
Muminek czekał na niego od chwili, gdy zbudził się ze snu zimowego, choć nikomu o tym nie mówił. Kiedy stada ptaków przeleciały nad doliną, a śnieg na północnych stokach znikł, Muminek zaczął się niecierpliwić. Tak długo nie czekał nigdy.
Przyszło lato, miejsce nad rzeką, gdzie Włóczykij rozbijał swój namiot, zarosło trawą i zazieleniło się, jakby nikt nigdy tam nie mieszkał.
Muminek wciąż jeszcze czekał, choć już nie tak bardzo; zmęczył się i był trochę rozżalony.

Fragment książki Lato Muminków
-----------------------------------------------------------------------------------------------------------
Wtedy Ryjek uśmiechnął się i bez wahania rzucił w przepaść wszystko, co niósł. Patrzyli, jak namiot spada, skacząc po skałach; patelnia dzwoniła niczym fanfara.      
- Wspaniale! - zawołał Muminek i wrzucił też garnki, które narobiły jeszcze większego hałasu. Minęło sporo czasu, zanim ostatni ucichł w głębi przepaści.
- Lepiej teraz? - spytał Włóczykij.
- Nieeee - jęknął Ryjek i zrobił się blady jak ściana. - Dostałem zawrotu głowy! - Położył się plackiem na ziemi i nie chciał iść dalej.
- Słuchaj - powiedział Muminek. - Spieszy nam się. Muszę jak najprędzej odnaleźć tę małą...
- Wiem, wiem - przerwał mu Ryjek. - Tę twoją głupią Pannę Migotkę. Nie ruszaj mnie, bo zwymiotuję!                                                                           
- Zostaw go. Niech go mdli w spokoju - rzekł Włóczykij. - My sobie tymczasem pozrzucamy trochę kamieni. 
Fragment książki Kometa nad Doliną Muminków



piątek, 22 czerwca 2012

Owocowy zawrót głowy!

Po dniu kwiecistości nadszedł czas na owocowanie. To chyba logiczna implikacja. Choć nie brałam tego pod uwagę w pierwotnym zamiarze, ale jakoś tak od niechcenia wszystko mi się układa. 
Ale ad rem:




 True skawki. Owoce Prawdy. Sezon już prawie zamknięty, ale moje jeszcze słodkie i czerwone. I tak jest cały rok...


























Cytrynki


                                                                   Arbuzy



   
    Kolczyki Kapłańskie. Tak je nazwała Mańka*. 
    Myślę, że trafnie.


I to chyba na razie tyle, jeśli chodzi o owoce mojej pracy. Nie wiem, czy w powyższym poście pojawi się jeszcze jakieś zdjęcie, bo mi się wena skończyła w tym temacie. Próbowałam jeszcze zrobić wisienki, ale średnio mi wyszły więc dałam sobie spokój. Jako, że moja twórczość jest do szpiku ludowa, nie przejmuję się, jak coś mi nie wyjdzie, i zaniechuję. Nie jestem spinka, żebym się miała spinać bez potrzeby. Ot, co.


* Mańka - pierwsza z moich czterech sióstr.

czwartek, 21 czerwca 2012

Kwiecistość Powszednia

Nadszedł czas na zamieszczenie w mojej wirtualnej przestrzeni kwiatów! Nie mam jeszcze zdjęcia moich ulubieńców - maczkowych kolczyków na biglach angielskich. Aleee! Jak sięgnę po aparat i podprowadze Zuzce maki z mojej ulubionej modeliny (krwistoczerwonej!), to wrzucę. Tymczasem musicie zadowolić się tym, co udało mi się zebrać.





 Komplet nr 1, w kolorze turkusowym. Obecnie własność Karoliny. Kolczyki na sztyftach.




 Komplet nr 2, na zdjęciu widać naszyjnik i pierścionek. Są jeszcze kolczyki, na zdjęciu obok. Niestety, w ofercie kupna oferują tylko bazy do pierścionków regulowane... nie jest to szczyt moich marzeń, ale z braku laku i kit dobry (jak mawiają Starzy Chińczycy). W roli właścicielki-modelki - Ewcia



                                     

Komplet nr 3 - Słotkieczniki (cytat z mojego Bigbradera) Dla odmiany: naszyjnik + spinka





 Wariacja na temat kwiatów op. 1, długa szpilka i zwykłe bigle



                                    
Wariacja na temat kwiatów op. 2, długa szpilka, zwykle bigle, obecna właścicielka - Martynka





 Wariacja na temat kwiatów, op. 3


                                     

Kwiateczki. Takie zwykłe.



 Malwy. Na sztyftach.



 Szafirowe różyczki, na sztyftach




 Orchidea - broszka





makowa spinka. Świetnie wygląda w fantazyjnie spiętych włosach.


Na początku mego listu...

wypadałoby jakoś zacząć, przedstawić się, czy coś w tym stylu... Nie znam się na netykiecie, ale w realnym życiu takie zasady obowiązują. Jako że sama z siebie jestem bardziej rzeczywista niż wirtualna, to będę zachowywać się jak na człowieka z krwi i kości przystało. 
Jestem Bet. 
To skrót od skrótu skrótu skrótu mojego imienia. 
Co powinniście o mnie wiedzieć? 
Najlepiej jak najmniej. Wypunktuję Wam najważniejsze kwestie, żeby nie przedłużać. Uczę się od mężczyzn zwięzłości (nie mylić z rozwiązłością!), ale słabo mi idzie. Mam jednak nieuleczalną skłonność do dygresji, odziedziczoną po mojej szanownej Matce, o czym świadczyć może powyższy dodatkowy wątek, mimo zapewnień, że "wypunktuję, żeby nie przedłużać". Ha! Mam też słabość do długich, skomplikowanych zdań, dorodnych językowych tasiemców, ale na szczęście dla Was nie mam zamiaru wiele pisać na tymże bloguż. Jego celem nie są moje wypowiedzi, raczej wypociny. Wracając do wątku głównego - rozwinę, kim jest Bet. 

Bet to: 
- Kobieta 
- Polka 
- Katoliczka 
- Córka  (środkowa...)
- Siostra (sześciu)
- Ciotka (sześciu, w tym jedno w drodze) 
- Matka Chrzestna (Antoniego)
- (prawie) magister nauk o rodzinie 

To chyba najważniejsze z moich ról. Skoro już mniej więcej zarysowałam swoją sylwetkę ontologiczną, nie pozostaje mi nic innego, jak napisać, co będę umieszczać na niniejszym blogu (po napisaniu magisterki zostały mi naleciałości w formie takich dziwnych wyrażeń: "powyższy", "niniejszy", "zatem". Przejdzie mi. Mam nadzieję.) Otóż chciałabym w formie wirtualnej usystematyzować moją radosną twórczość ludową, czyli to, co udało mi się ulepić z modeliny. Każdy post będzie albumem, zawierającym biżuterię tematyczną. 
Jakie tematy mam zamiar ująć? 
A kogo to obchodzi? 
Się okaże. 
Lepię dla rozrywki, w wolnych chwilach. Żeby nie spędzać każdej minuty na Fejsie, bo to ani konstruktywne, ani inteligentne. Kiedy zaczęłam lepić? Nie pamiętam. Nawet nie pamiętam skąd wziął mi się taki pomysł. Chyba chciałam ulepić owce moim Siostrom w Owczości zgromadzonym wokół naszego Pasterza, ale okazało się, że ilość białej modeliny jest ograniczona. Wtedy postanowiłam, że coś trzeba zrobić z resztą... i jakoś tak powstał Ciasteczkowy Potwór z niebieskiej i Elmo z czerwonej. Doszłam do wniosku, że chciałabym takie kolczyki, ba! że bym je nosiła! A skoro ja bym nosiła, to może i ktoś jeszcze ubierze? Zaczęłam lepić i do dziś nie mogę skończyć. Mam nadzieję, że Wam się spodobają. 
Bajo! 
Wasza Bet